/ Wiadomości / Rafał Dębski - wywiad

Rafał Dębski - wywiad

Adam Krakowka | 2017-07-25 11:04:22

Zapraszam na krótki wywiad z Rafałem Dębskim autorem między innymi "Ramię persausza" ,"Rubieże imperium 1: Kraniec nadziei", "Rubieże Imperium 2: Żar Tajemnicy". Wywiad przeprowadził Arkady Saulski.

Arkady Saulski : Na początek pytanie, które może być nieco kontrowersyjne ale muszę je zadać - jak ocenia Pan obecny kierunek polskiej Science Fiction. Lata 80-te to fantastyka socjologiczna, lata 90-te to tzw. fantastyka "bliskiego zasięgu", pierwsza dekada lat dwutysięcznych właściwie nie miała jakiegoś szczególnie dominującego nurtu. A obecnie?

Rafał Dębski : Rzeczywiście pierwsza dekada nowego tysiąclecia była cokolwiek niezdecydowana i rozchwiana, jeśli idzie o nurty w polskiej SF, ale gdyby się mocno przyjrzeć, na pewno jakieś tendencje można by zauważyć. Ale to raczej pytanie do osób zajmujących się podobnymi analizami. A teraz? To trochę zależy od tego, co podciągniemy pod pojęcie science fiction. Bo jeśli weźmiemy pod uwagę postapo różnego rodzaju, właśnie ten nurt wskazałbym jako bardzo popularny, nawet dominujący. Różnie wprawdzie bywa z naukowością w tym gatunku, ale w założeniu gdzieś tam w tle zawsze są jakieś sprawy związane z naukami ścisłymi. Ale trzeba też zauważyć nieustającą popularność militarnego SF, często utożsamianego ze space operą, co budzi mój protest, bo strzelanki w kosmosie nie są z tym nurtem tożsame. Space opera to Alfred Bester i „Gwiazdy moim przeznaczeniem”, to prześmiewczy „Bill bohater Galaktyki” Harrisona. Strzelanka pozostaje strzelanką. Książka opisująca bitwy kosmiczne może być oczywiście space operą, ale do tego trzeba czegoś więcej, niż wartka akcja i mnóstwo umownego huku (umownego, bo w kosmosie panuje wszak cisza). Dlatego podkreślam różnice między space operą a militarną SF. Ten drugi podgatunek ma wielu zagorzałych i stałych odbiorców, na razie chyba nie grozi mu kryzys.

 

Arkady Saulski : Pan nie zwraca jednak uwagi na nurty, mody i konwencje. Gdy wszyscy pisali kilka lat temu fantasy baśniowe, Pan pisał mocno ugruntowaną w rzeczywistości literaturę historyczną, bliską osiągnięć Bunscha. Teraz w epoce dominacji post-nuklearnych opowieści Pan sięga gwiazd i pisze kolejne powieści opowiadające o tęsknocie za bezmiarem kosmosu. Skąd ta potrzeba pójścia pod prąd? Czy uważa Pan, że po prostu takiej literatury brakuje w Polsce?

Rafał Dębski : Nie do końca jestem wolny od bieżących tendencji. W końcu piszę przecież serię „Rubieże Imperium”, choć może nie jest to ani klasyczne militarne SF, ani klasyczna space opera. Raczej bawię się konwencjami. Opracowałem też projekt powieści postapo dziejącej się w Trójmieście. Ale to prawda, że nie zwracam generalnie uwagi na to, co modne. Najczęściej jest tak, że przebywam we własnym obszarze zainteresowań i dostrzegam mody, kiedy już są w rozkwicie. A wtedy jakoś nie bardzo mi się uśmiecha dołączać do tłumu szturmującego wydawców tą czy inna tematyką. Jak pan Zagłoba – nie lubię ścisku. Dlatego nawet jeśli tworzę coś w rodzaju „Rubieży Imperium”, odrywam się od schematu, gdzieś tam zawsze odzywa się we mnie ta stara, dobra SF i tęsknota za podróżami do gwiazd. Może to wynika z faktu, że pochodzę z pokolenia bliskiego programowi księżycowemu? Wychowanemu na Arthurze C. Clarke’u, na Heinleinie, Herbercie, Lemie i podobnych wizjonerach? Żeby było wszystko jasne – nie odczuwam nieodpartej potrzeby pływania pod prąd. To samo się jakoś dzieje, bo faktem też jest, że nie lubię ciec z nurtem. Czasem nawet żałuję, że taką mam cokolwiek przekorną naturę. Łatwiej wprawdzie osiągnąć sukces tworząc coś, co jest akurat popularne, najlepiej seryjnie, ale przecież nikt nie powiedział, że ma być mi łatwo!

 

Arkady Saulski : Przejdźmy do "Ramienia Perseusza". Muszę przyznać, iż naczelny motyw książki bardzo kojarzy mi się z Lemowską "Solaris". Mamy tutaj kwestię (braku) porozumienia między dwoma skrajnie różnymi gatunkami. Pan jednak nie poddaje się tendencji spod znaku "po co opisywać, niech to będzie tajemnicze" a woli iść bardziej odważną drogą - i obcą kulturę opisuje. To trudne zadanie? A może radość dla twórcy?

Rafał Dębski : O właśnie – radość. Wychodzę z założenia, że jeśli ja będę się dobrze bawił przy pisaniu, czytelnik również ma szansę na dobrą zabawę podczas lektury. Oczywiście nie chodzi o zabawę sensu stricte, bo zdarza mi się pisać bardzo poważnie, poruszać tematy związane z ludzkimi tragediami. Ale musi mnie to wciągać. Nie ma sensu siedzieć i wypuszczać z siebie słów dla samego ich wypuszczania. Zawsze powtarzam, że w literaturze najłatwiej narzygać sobie na buty i jeszcze ochlapać odbiorcę. To niezawodna recepta na sukces, przynajmniej w sferze krytycznej, bo recenzenci zazwyczaj taki ekshibicjonizm emocjonalny chwalą. Stosunkowo prosto jest napisać dzieło tak zwane „wiekopomne”, nad którym dyskutują z poważnymi minami panowie znawcy, choć za Chiny Ludowe nie rozumieją, o co twórcy naprawdę chodziło, a nie potrafiąc też przyjąć do wiadomości, że generalnie nie chodziło mu o nic. Łatwo opisać własne nałogi czy fobie i zachwycić rzeczoną krytykę pozorną, a właściwie pozorowaną głębią, łatwo też dokonać zabiegów formalnych spod znaku pani Jelinek. Tylko kto to później zechce czytać? Stoi takie dzieło dumnie na hipsterskiej półce i tyle. Moim skromnym zdaniem, prawdziwa literatura polega na tym, żeby rzecz się po prostu czytała, żeby wciągnęła, dała radość, wzruszenie, zastanowienie, ale jednocześnie była atrakcyjna w formie i języku. Tu też nie chodzi o to, żeby lektura była wyłącznie lekka, łatwa i przyjemna. Ale niechże czytelnik przedziera się przez meandry fabuły z fascynacją, niech będzie na końcu nawet zmęczony, ale jednocześnie zadowolony – nie, że w ogóle skończył, ale że przeczytał i coś mu zostało. A najlepiej niech mu będzie żal, że to już koniec. Wróćmy jednak do pytania. Muszę powiedzieć, że narracja prowadzona z punktu widzenia obcych nie była łatwa. Musiałem się mocno pilnować, żeby ich zanadto nie uczłowieczyć, żeby trzymać się zasad obowiązujących w tej społeczności, zrozumieć postawiony na głowie z naszego punktu widzenia system pojęć. Ale też świetnie się przy tym bawiłem. To była fascynująca podróż w obcy świat, który otwierał się przede mną stopniowo, chwilami zaś nawet opierał się poznaniu, niczym wytrawna kochanka, bardzo przekonująco udająca, że oddaje się mężczyźnie nieco wbrew woli.

 

Arkady Saulski : Już w "Świetle cieni" zaczął Pan iść w kierunku fantastyki traktującej o zagadnieniach z pogranicza nauki i filozofii. Sam jest Pan z wykształcenia psychologiem, więc skąd ten pociąg do filozofii? A może Rafał Dębski wprowadza do polskiej Science Fiction tematykę filozoficzną tak jak Zajdel, Wnuk-Lipiński czy Jęczmyk wprowadzili do fantastyki socjologię?

Rafał Dębski : Może i jestem psychologiem, ale kończyłem KUL, a na tej uczelni mieliśmy przez trzy lata zajęcia z filozofii, przy czym pierwsze cztery semestry to w ogóle była głównie filozofia w najróżniejszej postaci. O ile moje wykształcenie psychologiczne raczej słabo wiąże się z pisaniem, o tyle filozofia dała mi narzędzia do eksplorowania świata z najróżniejszych perspektyw. Poza tym, rozumowanie filozoficzne uczy dyscypliny i zachęca do stosowania brzytwy Ockhama. Uwielbiam kombinowanie z tworzonymi uniwersami, jednak zdaję sobie sprawę, że łatwo można przekombinować. Jeśli chodzi o rzeczy światopoglądowo fundamentalne, to jestem przede wszystkim zwolennikiem podejścia neotomistycznego, szczególnie transcendentalnego i egzystencjalnego oraz personalizmu chrześcijańskiego. Dla mnie najważniejszy jest człowiek i właśnie on znajduje się w centrum rozważań. Uważam, na przykład, że serial „The Walking Dead” właśnie w ten sposób traktuje opowiadaną historię – to rozważania o człowieku i społeczeństwie w warunkach brzegowych, zaś cała reszta jest tylko tłem i pretekstem.

 

Arkady Saulski : "Ramię Perseusza" aż prosi się o kontynuację. Nie chcę by to pytanie zamieniło się w proste "jakie są Pana dalsze plany" ale trzeba czasem o to zapytać, więc może tak: czy trend, który rozpoczął Pan w "Świetle cieni" będzie przez Pana kontynuowany w kolejnych książkach?

Rafał Dębski : Jedno wiem na pewno – „Ramię Perseusza” nie będzie miało ciągu dalszego. Z pewnych względów porzuciłem współpracę z wydawnictwem Rebis. W ogóle może tak być, że zakończę projekty, które są w toku i zupełnie zrezygnuję z literatury, a w każdym razie z fantastyki. Niemniej, zaproponowałem wydawcy, że mogę napisać kontynuację „Ramienia”, gdyż najważniejsi są czytelnicy, a już niektórzy z nich upominają się o kontynuację. Otrzymałem jednoznaczną odpowiedź i na tym zakończmy.

 

Arkady Saulski : Na koniec pytanie specjalnie dla czytelników Military SF - kiedy trzeci tom Rubieży Imperium?

Rafał Dębski : Jak już zaznaczałem chyba przy poprzednim wywiadzie, kiedy skończę powieść dla Fabryki Słów pt. „Jadowity miecz”, opowiadającą o buncie Skarbimira Awdańca przeciwko Krzywoustemu, biorę się za trzeci tom „Rubieży Imperium”. Roboczo nazywa się to „Poza granicą snów”. Znów mi się pewnie oberwie za zbyt romantyczny tytuł… A co będzie dalej? Znalazłem się na rozdrożu – nic pewnego nie potrafię powiedzieć.

Najnowsze

Korzystamy z plików cookies i umożliwiamy zamieszczanie ich osobom trzecim. Pliki cookie pozwalają na poznanie twoich preferencji na podstawie zachowań w serwisie. Uznajemy, że jeżeli kontynuujesz korzystanie z serwisu, wyrażasz na to zgodę. Poznaj szczegóły i możliwości zmiany ustawień w Polityce Cookies
X